Ponieważ jedną z rzeczy, które zamierzam w sobie zmienić jest moja waga ostatnio rozpoczęłam dwa wyzwania. Można również powiedzieć, że powzięłam postanowienie, wyznaczyłam sobie cel... Ale mi słowo wyzwanie podoba się wyjątkowo. Za każdym razem jak o nim pomyślę odzywa się z zakamarków mojej pamięcie to dobitne "I dare you" Józi Pye, po którym Ania weszła na dach . I tak myślę, że coś w tym jest. Postanowienia się łamie, cele odsuwa w czasie, ale człowiek nie potrafi oprzeć się wyzwaniu. Włącza się nam taki (bardzo Polskie nota bene) "Co? Ja nie dam rady? To patrz!"
Wracając do tematu to nie będę przez 42 dni jadła słodyczy a przez 30 dni będę codziennie biegała. Poprosiłabym moich czytelników o to, by trzymali za mnie kciuki, ale ponieważ w chwili obecnej nic mi o żadnych czytelnikach nie wiadomo nie mam jak tego zrobić. Wynikami będę się chwaliła na bieżąco. Na razie 3 dni biegania za mną a drugi dzień bez słodyczy w trakcie. Założenie tego bloga miało stanowić dodatkową motywację w moich działaniach. Trzymam za siebie kciuki i pozdrawiam wszystkich, którzy na tą notkę trafili
Komentarze: